09.2014
Zarabianie w Internecie – gorączka złota przełomu wieków
Tak, kiedyś ludzie oszaleli na punkcie złota. Sprzedawali wszystko, co mieli i gnali na zachód lub na tereny gdzie ktoś widział jakieś ślady złota. Poświęcali życie by stojąc po kolana w wodzie płukać piasek z nadzieja, ze znajda jakiś zloty okruch, który da im fortunę… myślisz, ze teraz jest inaczej z zarabianiem w Internecie? Rzesze ludzi stwierdzają „super, zarobię miliony w Internecie!” I ok, niektórym się to udaje i to bardzo dobrze, jednak wielu… bardzo wielu… wraca z niczym, zniechęceni.
Dlaczego taki wstęp? Przecież tekst ma być radosny, zagrzewający do działania. Opisujący w samych superlatywach zarabianie w Internecie, ale… kiedyś założyłem, że teksty pisane na Artelis będą szczere – nie mogę napisać czegoś, w co nie wierzę, a nie wierzę w to, aby dało się łatwo i szybko zarobić w Internecie. Na pewno nie każdemu, bo wiem, że są jednostki, którym przychodzi to naturalnie, ale większości… raczej nie koniecznie. Skojarzenie z gorączką złota przyszło samo.
Siedzę w temacie e biznesu już od dawna. Nie robię tego wyczynowo. Nigdy nie korzystałem z pomocy wielkich graczy czy dużych pieniędzy i moje działania raczej można zakwalifikować, jako hobbystyczne, pasjonackie – oprócz tych wokół Artelis. Zaczynałem, gdy jeszcze Google nie miało Adsensu, gdy wyszukiwarek było kilka i wcale nie było oczywiste, że jest jedna, najlepsza. Pamiętam, że mój kolega pisał pracę dyplomową na temat wyszukiwarek i na pytanie, która jest najlepsza wskazał Google. Od początku wygrywali. W każdym razie Adsense wywołał u mnie radość – „tak, to teraz już będę bogaty, będę dużo zarabiał… tylko zrobić ruch na stronie…” – właśnie…„tylko”.
Byłem, gdy wybuchły programy partnerskie, wielki szał i równie duże nadzieje. Ok, nie miałem metody, aby zacząć dobrze zarabiać, bo bardziej interesowało mnie pisanie dla idei niż zarabianie. Gdy zaczynałem myśleć o zarabianiu, przestawałem dobrze pisać, gdy pisałem (na tematy rozwoju osobistego) nie zarabiałem… wolałem być niż mieć, a przecież… jeść też trzeba.
Paradoksem internetowego zarabiania jednoosobowego blogera jest to, że powinien mieć pasję, o której będzie pisał, w czym będzie dobry, w czym tworzenie będzie dla niego lekkie i naturalne, a jednocześnie, będzie twardym biznesmenem, zadba o marketing, pozycjonowanie, o sprzedaż, produkty, księgowość, kontakty, PR itd. Jasne, da się to zrobić, ale wielu z nas raczej jest silna w tym, co kocha robić i czasem odruch wymiotny się pojawia, gdy trzeba się zabrać za księgowość, zadbać o serwer, zabezpieczenia strony, nową jej wersję… „kurna, ja chcę pisać a nie martwić się o… to, co mnie nie interesuje”. Dlatego wielu z nas, poszukiwaczy złota zniechęca się…, bo sukcesy nie przychodzą tak szybko… na sukces internetowy trzeba długo pracować i trzeba o niego dbać… a nawet jak przyjdzie… masz poczytnego bloga…, ale tak naprawdę, to Ty go masz czy on ma Ciebie?
Przy tej internetowej gorączce złota byłem raczej wśród tych, co nie odnieśli sukcesu, ale za to ile mieli nadziei i radości ruszając na wyprawę i działając z werwą. Patrząc na to wstecz – wydaje się to proste, wystarczy mieć stronę, na niej produkt/usługę lub reklamę i ludzi, którzy będą tu zaglądać codziennie. Wystarczy…. Przecież się słyszy historie sukcesów, wymachują przed nosem czekami, statystykami… na początku to może i motywuje, ale później… przychodzi refleksja… „przecież wszyscy nie mogą być ekspertami od zarabiania w Internecie”, a to Ci najwięcej zarabiają i najwięcej szumu robią. Według mnie, aby to zadziałało trzeba mieć w sobie to coś, co sprawi, że ludzie przyjdą na Twoja stronę i będą chcieli ją przeczytać, pozostać dłużej, wrócić, zaprosić bliskich… To jest niełatwe, ale dobre, bo dzięki temu, Internet staje się miejscem wyjątkowych ludzi…
Tak, Internet to teraz morze mini scen, gdzie każdy może zaistnieć i jeśli tylko jest dobry i wytrwały, to odniesie sukces. To jest geniusz Internetu. To jeden, wielki talent show świata – tutaj każdy może zaistnieć, każdy może dać coś z siebie takiego, czym zachwyci jakąś część świata i to jest chyba największy wynalazek w dziejach naszej planety… przynajmniej w tych znanych powszechnie dziejach.
A co z gorączką złota? Gdy opadną emocje, gdy chęć zysku ustąpi chęci tworzenia, – czyli nie będziemy chcieli mieć, a będziemy chcieli być, wtedy w Internecie znów będzie pięknie. Bo na początku było. Zanim stwierdzono, że Internet to świetne środowisko do zarabiania (i przekrętów niestety) i zanim zaczęli przychodzić tu ludzie po to, by zarobić, to przychodzi Ci, co mieli coś do pokazania, co chcieli coś przekazać i wierzę, że to wróci w wielkim stylu. Przecież komercja w obecnej formie, życie i robienie rzeczy tylko, dlatego, żeby zarobić, bo ktoś za to płaci jest nienaturalne…, więc wszystko się unormuje i będzie znów… czysto i prawdziwie.
Tego wszystkim nam życzę
Z serdecznym pozdrowieniem
Krzysztof Kina