Article Marketing
5 błędów, które popełnia każdy początkujący marketingowiec
Osoby zajmujące się content marketingiem muszą uważać na wiele pułapek. O ile początkującym można jeszcze pewne błędy wybaczyć, to kiedy popełnia je ktoś, kto nazywa siebie profesjonalistą, problem staje się naprawdę poważny. Zerknij na listę poniżej i zobacz, czy też nie brniesz w ślepą uliczkę.
1 Skupianie się na drobiazgach
Ustalmy sobie jedno: to nie tak, że nagle wszyscy są perfekcjonistami ani nie tak, że każdy content marketingowiec już opanował sztukę promocji do tego stopnia, że może zajmować się detalami. To, czy umieścisz link w pierwszej części artykułu, w drugiej, czy może dopiero w stopce, ma marginalne znaczenie. Mieć – ma, ale to naprawdę margines. Jeśli masz źle dobrane słowa kluczowe, temat tekstu ci się rozjeżdża już w leadzie, a całość jest subtelna jak walec drogowy, to lokalizacja linku jest twoim najmniejszym problemem.
Podobnie: jeśli boisz nieunikalnej treści do tego stopnia, że chcesz pisać tysiąc niepowtarzalnych opisów do mebli łazienkowych z dwóch serii, różniących się tylko rozmiarem, to marnujesz swój czas. Owszem, duplikaty są groźne, ale absolutnie nie powinny spędzać ci snu z powiek.
2 Nadgorliwa analiza wyników
Kampanię robi się po to, żeby mieć wyniki. To jasne i trudno się z tym nie zgodzić. Kiedy jednak właściciel jednoosobowej firmy połowę swojego czasu spędza na wkopywaniu się głębiej i głębiej w panel Analytics, to nic dobrego z tego nie wyniknie. Bardzo często wystarczy tylko zerknąć w wykres średniej wartości zamówienia albo podliczyć nowych klientów. Naprawdę nie trzeba wiele. Licytowanie się na to, jaki wydatek trzeba ponieść, żeby zdobyć jednego klienta, nie ma sensu – zmiennych w tych obliczeniach są co najmniej dziesiątki, a odpowiedź na tak postawione pytanie do niczego nie prowadzi.
To przekłada się też na konstrukcję linków: możesz oczywiście „znakować” je nazwą kampanii lub symbolem źródła, ale rób to z głową. Jeśli takie dane nie pozwolą łatwo usprawnić kampanii, to daruj sobie taką analizę i skup się na szerzej zakrojonych działaniach.
3 Muszę. Pisać. Więcej!
Kilka lat temu wystarczyło opublikować jeden tekst na Artelis, żeby przebić się ponad strony mające 300 linków z katalogów. Wtedy stosowałem tę strategię i dziś też bym ją polecał. Owszem, czasy się zmieniły i większość marketingowców uznaje za fakt oczywisty konieczność zadbania o jakość linków i tekstów je zawierających. Nadal jednak tu i ówdzie wypływa idiotyczne przekonanie, że ilość przerodzi się w jakość. Nie, nie przerodzi się. Żadne synonimy, żadne programy do katalogowania, a już tym bardziej anachroniczne precle nie są w stanie wypracować pozycji w Google. Jeden link umieszczony z głową może spokojnie zrównoważyć efekty uzyskane dzięki kilkudziesięciu linkom wrzuconym byle gdzie.
4 Wiara w możliwość ustawienia wyników
Jeśli wierzysz, że możesz ustawić wyniki Google, to spakuj, proszę, swoją walizeczkę i wróć 2005 roku. Tam odniesiesz sukces. Ale dziś mamy 2020 i musisz zdać sobie sprawę z tego, że nie istnieje już nawet coś takiego jak „lista wyników”. Poza pewnymi ogólnymi hasłami naprawdę nie można nawet określić, w jaki sposób ocenić, czyja lista jest właściwa. Bo algorytm bierze pod uwagę coraz więcej czynników indywidualnych: adres z urządzeń mobilnych, historię wyszukiwania, identyfikator użytkownika, historię jego aktywności i nie tylko. Owszem, można wymusić wyszukiwanie z „anonimowego” konta, ale to znów nie odpowiada wynikom uzyskiwanym przez konkretnych użytkowników. Nie, nie wpłyniesz na wyniki Google. Możesz jednak zmienić to, jak wyszukiwarka ocenia konkretną treść i dzięki temu być może czasem zaproponuje ją użytkownikom. W każdym razie nie podchodź do content marketingu jako możliwości realnego kształtowania wyników w Google.
5 A wtedy skończę i sobie odpocznę…
W każdej kampanii przychodzi w końcu moment podsumowań. W każdej też jest taki punkt, za którym można już mniej intensywnie pisać, publikować i reagować. Ale nigdy nie jest to punkt, za którym nie trzeba robić już nic. Byłoby tak, gdyby konkurencja nie istniała, a Google przestał aktualizować swoje reguły. Na to jednak nie licz. Warto planować działania z wyprzedzeniem, żeby wygrać trochę czasu na wakacje albo po prostu parę dni relaksu, ale to nie tak, że kończy się promocja. Jedna kampania będzie płynnie przechodziła w kolejną, ale to nie ma końca. Dlatego też nie podchodź do content marketingu jako przykrego obowiązku – to część pracy, tak samo stała i konieczna jak prowadzenie księgowości, jak produkcja i sprzedaż. Od tego nie ma ucieczki.
Podsumowanie
A jak u ciebie? Ile błędów popełniasz? Ile czasu marnujesz na rzeczy nieistotne? Zwróć uwagę na to, że w content marketingu, jak prawie wszędzie, 20% pracy odpowiada za 80% efektów. Choć może stosunek ten jest tu nawet nieco ostrzejszy. I choć możesz doszukać się sensu w stawianiu linków na początku, pogrubianiu słów kluczowych lub bardzo szczegółowej analizie wyników, to pamiętaj, że kiedy te zajęcia zajmą ci większość czasu, to jedyne, czego się dowiesz, to że zmarnowałeś potencjał.